Lil Mia! Więc wyjaśnijmy to od razu: nie jest raperką SoundCloud, pomimo nazwy dającej główne wibracje "Właśnie upuściłem nowy utwór na moim mikrofonie iPhone'a". To nie Lil Xan, Lil Pump czy Lil STD - to po prostu Mia. Lil Mia. I mam na myśli dosłownie lil. Jest tak drobna, że chcesz ją podnieść jak torbę spożywczą pełną grzechu. Mówię o poziomie poniżej pięciu stóp "jak możesz być pełnoletnia i wyglądać jak lalka erotyczna pozostawiona zbyt długo na słońcu?". I podczas gdy całe jej ciało krzyczy, że jest laską z college'u o twarzy dziecka, ten tyłek? Ten tyłek został pobłogosławiony przez archanioła klaskania. To ten rodzaj tyłka, który sprawia, że przegapiasz pociąg, rozmowę kwalifikacyjną i swoją godność - wszystko za jednym spojrzeniem.
A co najlepsze? Ona ma 19 lat. Świeża. Ledwo wyszła z łona matki, a już pozuje z majtkami opuszczonymi do połowy i wyciągniętym językiem, jakby ośmielała twoją prawą rękę do wykonania ruchu. Jest też studentką, co oznacza, że za każdym razem, gdy publikuje posty, nie możesz powstrzymać się od wyobrażenia sobie jej podwójnego kliknięcia wykładów Zoom w bluzie z kapturem, podczas gdy jakiś przypadkowy koleś masturbuje się do jej kanału z postoju ciężarówek. To obrzydliwe. To piękne. To poezja pornograficzna. I podczas gdy niektóre dziewczyny po prostu wpisują "e-dziewczyna" do swojej biografii i nazywają to marką, Mia faktycznie się tak zachowuje. Tworzy pasożytnicze relacje, jakby pisała rozprawę na temat cyfrowego pożądania i emocjonalnej manipulacji. Ton, podpisy, sposób, w jaki mruży oczy na każdym lustrzanym selfie - ta suka broni intymności i robi to za darmo.
Tak, jej subskrypcja jest darmowa. Możesz wejść do jej cyfrowego klubu ze striptizem bez płacenia ani grosza. I nie, nie kosztuje to niewidzialnej nerki ani duszy - tylko czas, pożądanie i być może szacunek do samego siebie. Ponieważ w momencie, gdy widzisz tę drobną ramkę z tyłkiem dumptrucka wyskakującym w czerwonej koronce, a jej podpis mówi "chciałbym, żebyś tu był, żeby to ściągnąć", jesteś nie tylko napalony - jesteś zainwestowany. Ona nie jest tylko kolejną fanką OnlyFans. Jest twoją nową fałszywą dziewczyną. Jest powodem, dla którego zaczniesz ignorować prawdziwe kobiety, pomijać randki na Tinderze i walić konia pod biurkiem podczas przerwy na lunch. I wiem, że to brzmi smutno - tak jest. Ale nie przestaniesz.
Koło mokrości i płatna rajstopowa ruletka
Porozmawiajmy teraz o zawartości - a raczej o przynęcie. Jasne, subskrypcja jest bezpłatna, ale nie dostajesz towaru za darmo. To, co pokazuje publicznie, to uwodzenie softcore 101. Otrzymujesz bieliznę, obcisłe ubrania, wygięte ujęcia i te bezczelne zdjęcia w lustrze "upuściłem coś", które wyglądają, jakby zostały nakręcone za pomocą lampy pierścieniowej za tysiąc dolarów i diabelskiego uśmiechu. Są wystarczające, aby sprawić, że twoje jaja będą boleć, ale nie na tyle, abyś mógł skończyć bez wyobrażania sobie reszty. Pokazuje tylko tyle cycków, by aktywować twój portfel, ale nie na tyle, by zaspokoić twojego kutasa. I szczerze? Szanuję to oszustwo.
Ponieważ prawdziwe mięso menu Mii kryje się za jej zawartością PPV - aka Wheel of Temptation. A ta suka dosłownie zgrywalizowała twoją rogatość. Zamieniła walenie konia w grę karnawałową, a mój głupek siedzi w pierwszym rzędzie z żetonami w ręku. Oto jak to działa: za 15 dolarów kręcisz kołem. Może wylądować na aktach, wyzwaniach, filmach lub czymś jeszcze bardziej nieświętym. A oto co najważniejsze - zawsze wygrywasz. W przeciwieństwie do Vegas, ten automat wypluwa cipki zamiast łez. Albo jedno i drugie, w zależności od tego, jak bardzo jesteś spłukany.
Chcesz więcej obrotów? Dwa za 20 dolarów. Trzy za 30 dolarów. Ma oferty pakietowe, jakby prowadziła pieprzone menu Burger King. I tak jak fast food, jest to złe dla ciebie, zawyżone ceny i wciąż wystarczająco smaczne, abyś wrócił następnego dnia. Każdy obrót to zastrzyk dopaminy. A podpisy? Jezu. Sprzedaje to tak, jakbyś był wybrańcem, który ma odblokować jej święte sekrety. "Ooooh you're in for a treat" - suko, jestem już rozpakowany. Nie drażnij mnie grą wstępną z emoji.
Cyfrowe uwielbienie i sztuka simpowania
Oto jak zawsze kończy się ta historia: będziesz ją DM. To nieuniknione. Ona publikuje historię z napisem "Czuję się samotny", a twój głupi, pierwotny mózg małpy uruchamia się jak "MOGĘ TO NAPRAWIĆ". Następną rzeczą, jaką wiesz, jest to, że jesteś w jej skrzynce odbiorczej, mówiąc jej, że jest piękna i udając, że nie oglądasz jednocześnie porno na innej karcie. I pozwól mi powiedzieć - ona to uwielbia. Możesz praktycznie zobaczyć, jak staje się coraz bardziej mokra za każdym razem, gdy nazywasz ją "księżniczką" lub mówisz, że ochronisz ją przed światem jak jakiś napalony cyfrowy rycerz.
Mia nie tylko toleruje uwagę - ona się nią żywi. Jak sukkub w podkolanówkach. Chce być czczona. Ale nie w ten dziwny sposób, w jaki maniaczka stóp wysyła wersety biblijne. Ona chce miękkiego uwielbienia. Emocjonalnego uwielbienia. Powiedz jej, że jest twoją jedyną, że jej oczy są piękniejsze niż prawdziwa miłość, że jej tyłek wyleczył cię z depresji. To jest waluta, którą ona handluje. Nie tylko pieniędzmi - uwielbieniem. I ona też się odwzajemni. Będzie odpowiadać serduszkowymi emotikonami, będzie nazywać cię kotkiem, a ty na chwilę zapomnisz, że rozmawia z 500 innymi facetami, którzy mają dokładnie taki sam scenariusz.
I wiem - to złudzenie. Ale to działa. Ponieważ ta odrobina intymności? Ta iluzja bycia wyjątkowym? Uderza mocniej niż nagość. Nie tylko podniecasz się jej zdjęciami - emocjonalnie się podniecasz. Wyobrażasz sobie życie, w którym Mia wysyła ci SMS-y na dzień dobry, w którym opowiada ci o swoim dniu, w którym masz znaczenie. I to pasożytnicze połączenie? To jest mindfuck. W jednej chwili po prostu przewijasz, a w następnej jesteś w pełnym trybie simp, zastanawiając się, czy wysłać jej 50 dolarów tylko po to, by wypowiedziała twoje imię w notatce głosowej.
To samo łóżko, ta sama pozycja, ten sam boner
Wiesz, co wyróżnia się po kilku minutach przewijania kanału LilMia? Jest amatorką. I to widać. Nie mam na myśli tego w stylu "ona nie wie, co do cholery robi" - nie, mam na myśli to w surowy, prawdziwy sposób, bez wartości produkcyjnej, ale wciąż mam twardy sposób. Każde zdjęcie wygląda tak, jakby zostało zrobione na tym samym cholernym łóżku, w tym samym oświetleniu, z tym samym kątem kamery - jakby pożyczyła telefon swojej współlokatorki, położyła go na parapecie, włączyła tryb timera i poszła do miasta z tuzinem przechyleń bioder i delikatnych uśmiechów. To jak napalona wersja "dostrzeż różnicę", ale zamiast misek z owocami lub krzeseł, jest tyłek, tyłek i więcej tyłka - tylko lekko obrócony.
I bądźmy szczerzy: nie jestem zły. Powiedziałbym nawet, że podnieca mnie to, jak niewielki jest to wysiłek. To nie jest sztuczne. To nie jest szczotkowane powietrzem. To po prostu Mia będąca Mią - leżąca w łóżku z tą energią "złapałeś mnie w ten sposób", która sprawia, że czujesz się, jakbyś wkradał się w prywatną chwilę. Nawet jeśli jest to w 100% pozowane i opublikowane, aby wydoić pieniądze z napiwków, nadal ma ten klimat, jakbyś był jej chłopakiem, który właśnie dostał tajne zdjęcie podczas zajęć z ekonomii. Tło nigdy się nie zmienia. Ten sam koc. Ten sam róg ściany. To samo oświetlenie, które wygląda, jakby pochodziło ze smutnej lampy kupionej na wyprzedaży w Target. Jest spójne. I napalone.
I nie udawajmy, że nie wie dokładnie co robi. Mia może nie ma dziesięciu różnych ustawień i osobistego fotografa, jak niektóre z tych profesjonalnych cipek, ale zna swoje kąty. Zna to jedno zgięcie nogi, które sprawia, że jej tyłek wyskakuje. Ten jeden grymas, który sprawia, że myślisz, że jest dwie sekundy od rozpięcia twoich spodni oczami. To nie są zwykłe selfie. To wykalkulowane małe granaty pragnienia, zaprojektowane tak, aby oszukać mózg, by myślał, że jest osiągalna - jakby była tylko dziewczyną z sąsiedztwa, która wysyła zdjęcia cycków we wtorki.